Trochę stan "niewiadomoco". Przyjechałem do miasta pewnego, by wykonywać zawód swój wyuczony. Odstawiam na bok obserwacje, jak ludzie "artyści" nie szanują swojej pracy, że za pierdzenie na scenie przez 3 godziny dostają tyle ile ja pracując parząc kawę przez 12 godzin, albo zarywając noc na imprezie, lejąc wódkę. Praca jak praca. Pomijam.
W zasadzie pomijam wiele, czas tu i myśli płyną jakoś inaczej, nie wiem jak, bezproduktywnie? nie, ale inaczej, niefajniej.
Znowu popadam troszkę w myślenie "nakogowypadnienategobęc", wszędzie chcę spotkać miłość, na każdym kroku. "A może ty będziesz moim chłopakiem?" myślę poznając kolejnego... Dlaczego nie pozwalam na to, żebyś to____Ty mnie____ znalazł, tylko to___ ja Ciebie____ ciągle wypatruję. Właśnie. Weź no i przyjdź, zabierz i kochaj.KROPKA.
Nieskładny i miałki ten post, jak moja kawa z torebki. Fuj. Nie działa. Będzie lepiej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz