czwartek, 30 maja 2013

stejtment.bożo.cielny._________

Co za świat? Chciałem powtórzyć sukces działania czerwonego napoju, pognić przed serialem i iść spać, wyspać się, by przyjąć Gościa po którego za chwil parę udam się na dworzec.

I co? I chuj... Walenie do drzwi co pół godziny, gadanie, że jest sprawa. Sen w napięciu przed kolejnym przyjściem. Do 5:30 miał siłę... Ten z dołu. Ja jebie. I we własnym domu jak w więzieniu. Jeszcze mi mało? Serio zaczynam nie rozumieć i to tak poważnie.

Stejtment. Do końca roku 2013. Nie groźba. Chęć uwolnienia. Do końca 2013. Jeśli nic, jeśli nie spokój. Wyjeżdżam. Gdzie ciepło będzie i woda po horyzont. I umrę tam sobie młodo w morzu wina.

wtorek, 28 maja 2013

moja.bardzo.wielka.wina.______butelka

Jeśli ktokolwiek wymyśla tan plan dla mnie. Jeśli ktokolwiek wypełnia mnie, moje serce, duszę i ciało, mnie - naczynie. Jeśli ktokolwiek czuwa. Coś kurwa jest z tym czymś nie tak. Ok, może zbyt mocno przeżywam potknięcia. Ok, może zbyt mocno angażuję  się w jeszcze niewyjaśnione sprawy. Ok. Ok. Ok. Ale przecież taki kurwa jestem. Moja to wina? Moja bardzo wielka wina.

Miało już być dobrze. A tymczasem jest jak jest. Dobrze znane miejsce. Gdzie butelka wina otwarta i dno zobaczy dzisiaj nie tylko ona. Gdzie znowu myśli co by to uciąć i skończyć, bo ta szamotanina już za długo trwa i męcząca jest nazbyt. Gdzie kolejne myśli, że skoro o tym pisze, to nigdy tego nie zrobię. Gdzie kolejne, że skoro piszę to znaczy, że wołam kurwa o pomoc. Gdzie kolejne, że znowu jestem nie taki, nie siaki, nie brunet, nie ładny, nie głupi, nie. Gdzie porażki przykrywają co dobre.

Szczęście to ponoć, świadomość tego co się ma, minus oczekiwania. Nie jestem szczęśliwy. Oczekiwania mam za duże? Że chcę spokoju? Że już dosyć walenia głową w mur, nożem w serce a ręką w porno? No gubię się, po prostu.

Nie chcąc być takim jakim jestem. Krzywdzę nie tylko siebie, za co przepraszam.

Łyk.łyk.łyk.Łyk.Do DNA. Zjebanego D.N.A.

środa, 1 maja 2013

w.mieście.na.Ł___________na.słodko.na.zimno.

W mieście na Ł jestem. Byłem tu kiedyś długo. 

Teraz na sofie u tego co nazwy nie ma, patrzę jak śledzi kolejne slajdy na ekranie. Kot wygrzewa się w szufladzie biurka pod lampą. Jestem głodny, a on robi takie pyszne jedzenie. Zimno tu. Widzę kota ze skrzydłami. Widzę rybę na parapecie, a na drugim świnię. Widzę buddę i akwarium, w którym ponoć żyją dwie żaby. A jak On całuje. A jak On zostanie na dłużej?

Pojechałem pod blok. Spotkałem Ją. Zjedliśmy to, co zawsze, tam gdzie zawsze. Na słodko. Na zimno. Miasto na Ł. Miasto przeszłości, gdzie w teraźniejszości coś się buduje. 

Remont? Zamek na piasku? Bunkier?