Co za świat? Chciałem powtórzyć sukces działania czerwonego napoju, pognić przed serialem i iść spać, wyspać się, by przyjąć Gościa po którego za chwil parę udam się na dworzec.
I co? I chuj... Walenie do drzwi co pół godziny, gadanie, że jest sprawa. Sen w napięciu przed kolejnym przyjściem. Do 5:30 miał siłę... Ten z dołu. Ja jebie. I we własnym domu jak w więzieniu. Jeszcze mi mało? Serio zaczynam nie rozumieć i to tak poważnie.
Stejtment. Do końca roku 2013. Nie groźba. Chęć uwolnienia. Do końca 2013. Jeśli nic, jeśli nie spokój. Wyjeżdżam. Gdzie ciepło będzie i woda po horyzont. I umrę tam sobie młodo w morzu wina.