środa, 30 stycznia 2013

windą.do.serca________ludzie.z.metra.wycięci.


Spotkałem kiedyś jadąc w metrze swoją nieżyjącą Mamę. Starszą dokładnie o te sześć wówczas lat, które minęły. Wpatrywałem się w Nią, kobietę podobną jedynie. Nie pojechałem kilka stacji dalej, nie powiedziałem nic, nie zrobiłem zdjęcia. Obraz został w mojej głowie i tam jest.

Spotkałem Calineczkę pięćdziesiąt lat później, która uciekała co i rusz w sen zatapiając się w swoim wielkim kołnierzu płaszcza jak w płatkach tulipanu. Uśmiechała się przez sen. Było Jej tak dobrze. Zamglone oczy. Wspaniałe. Uśmiechaliśmy się tylko do siebie. Chciałem Jej powiedzieć, że jest piękna. Nie powiedziałem.

Spotkałem go wczoraj. Wsiadłem specjalnie do tych samych drzwi, trzymaliśmy się jednej rurki w metrze wymieniając spojrzenia co i rusz. Piękny byłeś, wiesz? Chciałem żeby ta podróż na spokojny Żoliborz trwała i trwała. Plac Wilsona nastał szybko, zbyt szybko. Wysiadłem, nie pojechałem dalej, nie napisałem mu kartki: " Jeśli z nikim nie chodzisz, chodź ze mną na kawę". Nie spotkam go pewnie już nigdy. Jednak te chwile kiedy wyobrażałem sobie, że moje palce brodzą w jego czuprynie, jak smakuję jego zapach, te chwile, były wspaniałe. G. twierdzi,że takie flirty z metra czy innych środków komunikacji i miejsc powinny takimi pozostać. Może i tak.

Będzie dobrze. Wczorajsze zmiany zaowocują. Zjeżdżam windą do serca i mieszkam tam. Kolejna przeprowadzka. Z każdym wydechem znajduję się właśnie tam. Rozciągając to skołatane, kłujące i zgniecione miejsce. Czas najwyższy. 

Jakby to było? Do czego to mi jest potrzebne? Dobre pytania. Będzie dobrze. Jest. I przyjdziesz, właśnie robię dla Ciebie miejsce.

wtorek, 29 stycznia 2013

ojej_____dobrze

Wolisz słuchać? Czy mówić? Ja słuchać.

Siedzę w kawiarni, gapię się w okno, nareszcie jest odwilż, nareszcie bez czapki, czuję ów odwilż we mnie, miejmy nadzieję, że to nie chwilowe. Na pewno pomogły cudowne tabletki ułatwiające zasypianie, wreszcie siłownia i wreszcie zielone dywany wczorajsze były wspaniałe. Istna konieczność.  Jestem przetrącony. Wytrącony, odtrącony, podtrącony, potrącony, nadtrącony, utrącony. I spokój we mnie teraz. Na chwilę. Ciekawe co będzie na wieczornym spotkaniu z K. tak dawno nie widzianą. Ciekawe gdzie we mnie uderzymy tym razem?

B. powiedział, że kompletnie mnie nie zna z tej smutno depresyjnej strony, która znacznie częściej jest urzeczywistniana tu. Faktycznie. Nie jest ciągle tak, że dół i dół, a może jest, tylko jak już jest na chwilkę lepiej to od razu nie dół, a potem dół bardziej dolszy? Powiedz. Posłucham. Ja nie wiem już sam.

acha i wiesz co? Ty, który przyjdziesz, choć się spóźniasz... to dzisiaj to rozumiem.

sobota, 26 stycznia 2013

wieczorem____________skulony

Dzisiejszego wieczoru opadną mi ręce, zwątpię po raz kolejny w swoje szczęście, może pójdę do kina sam, potem wrócę na spokojny Żoliborz i upiję się z wiedzą, że będą miał kaca. Zrobię to dziś i tak będzie, w dzień w którym trzymam w dłoniach i słucham debiutanckiej płyty zespołu w którym śpiewam, w dzień w którym mróz jest dwucyfrowy, w dzień w którym nie ma Ciebie. W najzimniejszy weekend tej zimy moje rozpalone serce sparzy się własnym ogniem i pocznie się znowu kulić. Jestem skulony. Jestem zły. Jestem zawiedziony.

Poranek, w którym swędzi metka od majtek, koszulka źle się ułożyła, spodnie uwierają, szalik przepuszcza ciepło, a kaptur zasłania oczy. Poranek, w którym stupor zamieszkał we mnie do tego stopnia, że jadąc na próbę wysiadłem na złej stacji metra, ślepo idąc raz do jednego wyjścia, potem do drugiego, orientując się po dłuższej chwili, że to dopiero pole mokotowskie. "Marchewkowe pole rośnie wokół mnie, w marchewkowym polu jak warzywo tkwię. Wszystko się może zdarzyć." Wszystko się dzieje, tylko nie to. Ja w polu.

czwartek, 24 stycznia 2013

filozofia.f**k.it_____________

Przyszła znowu do mnie ta książka, poczytam. Od razu wydarzyło się coś... Wczoraj na imprezie bawiliśmy się w "zdanie życia" - bach, otwierasz, czytasz. Przeczytałem. A dzisiaj od samego początku, wstęp - jak czytać książkę - jedna podpowiedź, otwórz książkę na dowolnej stronie, wcześniej myśląc czego potrzebujesz dzisiaj, być może zdanie będzie się powtarzać. Tak robię i co? To samo co wczoraj, już to lubię, a jeszcze bardziej zdanie:_____ "W swoich poszukiwaniach sensu i spełnienia możesz więc dotrzeć do celu stosunkowo szybko"._____ Tylko do cholery co znaczy "stosunkowo szybko". Nie wiem. Dobrze natomiast, że wiem jaki jest mój sens i spełnienie. Dobrze wiem, Ty też wiesz, Ty który przyjdziesz. Uśmiecham się. Czytam dalej, od początku.

Być może ta para, która siedzi obok mnie w kawiarni nie jest warta wspominania tu, ale to co robią od dwóch godzin jest dość dziwne... Przyszli, on się rozłożył na sofie podkładając kilka poduszek pod plecy, ona na krzesełku naprzeciw. Kupiła herbatę, wzięła filiżankę dla mężczyzny... i co? Rozmawiają po angielsku, chociaż są Polakami, łamaną angielszczyzną mówi ona... i kiedy dochodzi do nerwów wraca do polskiego... Czy umówili się na rozmówki? That's what I thought, but... ona nagle sięga po chusteczkę przy barze i płacze... i rzyga na niego emocjami i życiem i tym co dla niego zrobiła. Ukrywam się pod kapturem żeby móc ich podsłuchiwać. Cholera, no nie wiem... chyba jednak nie rozmówki. Mimo, że on trzyma w ręku z numerkami, może to tematy do rozmowy, no leży już prawie na tej sofie... no respect - just a little bit men... Dobrze, że nie jestem taką kobietą ani tym bardziej takim mężczyzną. Ble.

Rzuciło mnie dzisiaj w przeszłość. Dziwne, nie noszę już "związkowej" obrączki dwa lata? A czasami ciągle odczuwam jej fizyczny brak. Jak wkładam ręce do kieszeni spodni, zawsze uwierała, jak prowadziłem auto i wystukiwałem nią rytm o kierownicę, jak myślałem o różnych rzeczach kręcąc nią kciukiem. Ciekawe, ciało pamięta. Zmiana! Patrzę w przód.

p.s N. jest zakochana! Wspaniała wiadomość! Nareszcie! Teraz to już naprawdę kolej na mnie!

środa, 23 stycznia 2013

dualizm____________iluzja


WOW! Niesamowity wieczór wczoraj z A i E, przyjaciele, stop - Przyjaciele. Zawsze mi pomagają, przyjdę, wygadam się, z A. rozkminię wszystko z 50ciu stron, po czym E. się odezwie raz i też ma rację. Dziękuję.

Czujecie się spójni jako istoty? Czy potraficie się zmieniać, że w takiej sytuacji jesteście tacy, a w innej zupełnie inni? Co za oszustwo siebie i świata jeśli takie zmiany mają miejsce. Dla mnie, to co robię za dnia i w nocy jest następstwem działań, konsekwencją, jedno wynika z drugiego. Co za ulga, że nie muszę udawać za dnia kogoś kim nie jestem, po to by w nocy uprawiając rozwiązłość upuszczać to udawanie. Koszmar. Iluzja. Brrrrrr.  Miałem natłok myśli dzisiaj w nocy, nie mogłem spać, nie mogłem się doczekać przelania tego tutaj, ale jest jakaś pustka, blokada, nie mogę więcej.

M. jest kłamczuchem i dobrze o tym wie. Nie chcę się otaczać kłamczuchami, nie chcę otaczać się ludźmi, którzy przy mnie są tylko w części sobą, co gorsza wymyślonymi. Nabrałem się na to nie raz już, przyznaję...teraz to widzę. To chyba dlatego, że biorę wszystko za dobrą monetę, nie doszukuję się kłamstwa, bo ja jestem. Popieprzony świat.

Powiedziałem wczoraj zamiast: _____BIORĘ co dają - DAJĘ co biorą,_____ to też o mnie świadczy, nie podoba mi się to co powiedziałem, co wyprodukowała moja podświadomość i brak kontroli chwilowej nad słowem. Właśnie, daję co biorą... proszę, dla ciebie coś? dla ciebie też? nie? spierdalaj mówisz? nie chcesz? ktoś weźmie, ktoś kto zupełnie nie jest wart. Temat dawania pięknie powrócił.

Wracając nad ranem metrem na Żoliborz, pomyślałem, że przecież może tak być, że nie przyjdziesz, Ty, na którego czekam. Że może tak być, że Cię nie ma i że będę sam. Jesteś?

wtorek, 22 stycznia 2013

bomba___________

No dobra, rozsadzi mnie zaraz. Nie tak, nie tu, nie teraz, nie nie. Co się do cholery dzieje i ile to jeszcze potrwa? Co za piekielny czas? Dokąd to wszystko zmierza. Chcę inaczej, tylko jak? Właśnie w tej chwili moje potencjały stają się moim przekleństwem. Propozycja pracy biegania po centrum handlowym i nagabywania ludzi do czegoś tam za jakieś marne grosze, ale gdybym miał tylko to, to bym wziął, ale w tym czasie jeszcze to i to i to... SRO! Dużo nerwów i złości we mnie. Podbrzusze ściśnięte. Na siłownię czas wrócić, tylko, że sił też na to brak i znowu narażać się na porównania, że odpuściłem i nie wyglądam tak a tak. Sraczka słowna się uaktywniła zdecydowanie, hahaha. Kolejne dresy z przeceny z Karfura, no jakaś masakra.

A w nocy sny. Noooo... nawet tam Ten z góry jakoś spokoju nie daje. Wszystko się mieli, wszystko takie namacalne i budzę się ze łzami w oczach w wyrokiem choroby, albo fiasko czegoś na co czekam, że jednak się uda. Nie odpoczywam, to pewne. Kroki, które wydają się fajne, za chwile budząc się w środku nocy myślę "bez sensu, co on tu robi obok mnie, przecież to nie Ty!". Chodź no! Ukołysz mnie i wyspokój.

Jak się odpoczywa? Co mam dzisiaj zrobić jak wrócę z kawiarni?

Pic na wodę, fotomontaż to wszystko moi Drodzy. Lubię to pisanie swoje, uwalnia się ze mnie po trosze.

poniedziałek, 21 stycznia 2013

spragniony__________

Tego uczucia, które mam w tej chwili w sobie, o 17:50, 21.I.2013 roku nie da się chyba opisać słowami. _____TO PRAGNIENIE_____, które ugniata mi podbrzusze, coś podchodzi do gardła, w sercu jednocześnie kłuje i robi się ciepło, i taka pustka się robi, delikatny uśmiech na twarzy i ogólna radość, choć taka podskórna i jednocześnie smutek wynikający z niepewności. Tak właśnie pragnę Ciebie w tej chwili. Ciebie, który przyjdziesz. Żoliborskie popołudnie, kawa z cynamonem, darshan - olejek, kończy się pranie. Sam.

Jak ma nas nie rozrywać, skoro mamy tyle bodźców? Skoro jesteśmy od nich uzależnieni? Chodzimy jak tykające emocjonalne bomby po ulicach. Dzisiaj G. na próbie buchnęła płaczem, po prostu, bo tak, bo się dzieje. Bo on nie odpisał, bo tamten był widziany, bo znowu nie jest tak jak ma być. Wdech. Wydech. A z kranu mi kapie woda i nie wiem co z tym zrobić i jak jebnie w nocy i tryśnie... - chciałem uciec w erotyczne zdania, ale się powstrzymuję, aż tak ekshibicjonistyczny nie jestem (póki co).

Rozmowa, o dzieciństwie, o zdjęciach, video z komunii i koncertów. Nie chcę. Tyle razy już miałem się za to zabrać, tylko po co? Tego już nie ma. Nie chcę zdjęć. Zdałem sobie sprawę, że wolę czytać o konkretnych dniach, tak jak będę czytał to, co teraz piszę zaglądając Ci przez ramię i obserwując Twoje reakcje. Przeniosę się wówczas do godziny 17:57, samotnego czasu, gdzie emocje wirują jak moje jeansy, jak emocje ze mnie spadają jak skrzynka z lekami z pralki. Wiruję, wiruję wiruję i noc. Znowu zapomniałem kupić melisy.


sobota, 19 stycznia 2013

nocna.zazdrość________

Prosty tytuł posta. Ja znowu błądzę i pytam "dlaczego?" Sytuacja wygląda następująco, wróciłem na chwilę na Żoliborz bo próba jutro, ale jeszcze one show przede mną w mieście na R. więc dlatego pobyt żoliborski chwilowy. Przyjeżdżam, zmęczony, wanna, i tak sobie leżę i myślę " Poradzę sobie, przecież zawsze tak jest, kolejne poznane osoby i znajomości na pewno zaprocentują w przyszłości, jak nie tu, to tam, przecież tyle mogę". Poczułem się dobrze, szklanka podwójnej melisy od B. rozgrzewa mnie od środka (miła odmiana po dwóch dniach wypełniania się napojem alkoholowym koloru herbaty), wtem M. - ach, wiosenne zauroczenie - pisze na fejsie, że coś tam bla bla że bla plum sra i bęc wyskakuje, że dostał reklamę, do której na castingu byliśmy razem i to w dodatku z moją znajomą sobie tam gra... ZACZYNA SIĘ, ściska mnie zazdrość połączona z radością, to pewne, bo przecież super, że wygrał, tylko kurwa gdzie ja w tym wszystkim, znowu nie ja. Całe myślenie sprzed dziesięciu minut o radzeniu sobie, że jest dobrze bierze w łeb i zamienia się w myślenie "kurwa, zawsze będę musiał kombinować i cieszyć się z tego co dzieje się u innych, a ja kurwa zrobię sobie szkolenie na kolejny zawód, który i tak nie wyjdzie bo coś jebnie." Nakręcam się, nakręcam się, się nakręcam się, się na się krę się cam.

PŁĘTA z Gombrowicza: "To tak w kółko każdy zawsze, wszystko zawsze... To tak zawsze."

Dobranoc. Meliso działaj.

piątek, 18 stycznia 2013


rudy.gej.jest_______________

"A w powietrzu unosiły się wciąż maleńkie okruchy lustra." __________ Królowa Śniegu, widziałem dzisiaj przedstawienie moich kolegów. Amazing. Co ten Hans miał w głowie? Chyba naprawdę jest tak, że ludziom powpadały okruchy lustra diabła do oczu, a co gorsza do serc. Może Ty, który przyjdziesz, masz właśnie taki okruch lustra w sercu i próbujesz ułożyć układankę z luster, służąc Królowej Śniegu, będąc uśpionym, nie zdając sobie sprawy, że ostatnim kawałkiem jest Twoje serce? Nie oddawaj życia Królowej Śniegu, oddaj je nam. Przyszłym nam. ____OBUDŹ SIĘ._____ Obiecuję, że jak Gerda (zostawmy podział płci) będę Cię szukał, przekonany o swojej racji i odnajdę Cię. Już niedługo. Czuję to.


Czy nie mogłoby być tak, żebyśmy wszystko, każde spotkanie i zdarzenie traktowali jak prezent? Absurdalnym wydawać się może myślenie o śmierci kogoś bliskiego jako o prezencie..., ale z drugiej strony jestem bardzo zadowolony z tego miejsca życia, w którym jestem, a nie byłbym tutaj bez swojej przeszłości, więc wszystko co się działo było losu prezentem. Miałem mieszane uczucia co do przyjazdu do miejsca, w którym jestem i to na kilka dni, jednak okazało się, że wydarzyło się kolejne spotkanie, spotkania i jest super. Wychodząc dzisiaj z teatru zobaczyłem na moim zaśnieżonym Peżociku napisy "rudy gej jest ok", na każdej z szyb, pierwszy odruch - zmazać, przecież to miasto, to miejsce, dostałem tu z piąchy w mordę za to jak wyglądam, wszyscy zobaczą, drugi odruch? - zostaw - niech widzą, najwyżej wybiją Ci szybę. Dziękuję osobie, która to napisała. Bardzo dobry czas. Tylko Ciebie nie ma. Ale i tak dziękuję.

I chcę mieć więcej pieniędzy, żeby nie musieć kupować tylko ciuchów z przeceny.

czwartek, 17 stycznia 2013

na.kogo.TY.padnie.na.tego______________


Trochę stan "niewiadomoco". Przyjechałem do miasta pewnego, by wykonywać zawód swój wyuczony. Odstawiam na bok obserwacje, jak ludzie "artyści" nie szanują swojej pracy, że za pierdzenie na scenie przez 3 godziny dostają tyle ile ja pracując parząc kawę przez 12 godzin, albo zarywając noc na imprezie, lejąc wódkę. Praca jak praca. Pomijam.

W zasadzie pomijam wiele, czas tu i myśli płyną jakoś inaczej, nie wiem jak, bezproduktywnie? nie, ale inaczej, niefajniej.

Znowu popadam troszkę w myślenie "nakogowypadnienategobęc", wszędzie chcę spotkać miłość, na każdym kroku. "A może ty będziesz moim chłopakiem?" myślę poznając kolejnego... Dlaczego nie pozwalam na to, żebyś to____Ty mnie____ znalazł, tylko to___ ja Ciebie____ ciągle wypatruję. Właśnie. Weź no i przyjdź, zabierz i kochaj.KROPKA.

Nieskładny i miałki ten post, jak moja kawa z torebki. Fuj. Nie działa. Będzie lepiej.

poniedziałek, 14 stycznia 2013

banały.rudej______________

Takiego wieczoru jak dziś nie powinno się spędzać samemu, nawet nie samotnie - w samotności nie ma nic złego, ale samemu. Sam. Jestem sam. Wyindywidualizowane płatki z rozentuzjazmowanego spadającego z czerni wysokiej śniegu nieba - to jest obecny obraz za oknem. Powinieneś być obok, siedzieć z laptopem albo książką albo słuchawkami na uszach w fotelu co chwila zerkając na mnie upewniając się, że jestem i uśmiechając się ukradkiem zdając sobie w tejże chwili sprawę z tego jak jesteś szczęśliwy. Jak jesteśmy razem szczęśliwi. Razem. Banał co? Świece, kadzidła, koc, kąpiel, kolacja, wino, pachnąca pościel. To wszystko już było, a jednak na nowo chcę tego znów. Banał.

Pragnę banału? 

Wczoraj pewna myśl uderzyła w zwoje mojego mózgu jak fala tsunami. Kiedy patrzyłem na MM, który przyjechał wieczorem i został na noc, zacząłem się zastanawiać czy tak łatwo bym ___TO___ zostawił? To czyli co? Wybór, że dziś sobie siedzę sam, a jutro ktoś przyjdzie, albo ja pojadę gdzieś, albo nie. Nie dalej jak wczoraj krzyczałem pragnąc stałości, a dziś rozwiązuję tą stałość, a może ___TO___ jest moja stałość. Niestała stałość. Srałość. Banał. Pozostaje niewiedza. 

Mimo wszystko, gdybyś przyszedł i był, byłoby łatwiej. Bo przecież będziesz tym wymarzonym, na daną chwilę, z zarostem na twarzy, nie najkrótszymi włosami bardziej ciemnymi, niż jasnymi, z dobrze zarysowaną szczęką i głosem podobnie niskim do mojego. Banału pragnę? Nie. Pragnę Ciebie.

niedziela, 13 stycznia 2013

być.wolnym.w.____________________


Przyjechał M. Jego wizyta sprawiła, że oderwałem się myślami od teraźniejszości, od tego wszystkiego co się dzieje. Jego niezliczona ilość pytań o mnie zafundowała mi niesamowitą wycieczkę w przeszłość, co ciekawe, bardzo bezpieczną. Nie czułem, że piorę znowu brudy i przedstawiam je pachnącymi płynem do zmiękczania ciężkich czasów o zapachu codziennych nerwów upewniając się, że moje poczucie humoru załatwi wszystko, a pozorny dystans będzie olśniewający. Czułem, że opowiadam o tym co było poruszając się jak w Ikea po kolejnych ekspozycjach mieszkań, moich mieszkań, moich miejsc, mieszkanie rodzinne, szpitalne mieszkania, mieszkanie krakowskie, mieszkanie łódzkie, każde po kolei, mieszkanie warszawskie, też już ich było trochę. Miejsca z ludźmi. ______moje miejsca_____ Wszystko opowiedziane z obecnego spokojnego Żoliborza. Bardzo bezpieczna podróż. Oglądam, zachwycam się i idę dalej, żeby kiedyś do Ikea powrócić i znowu obejrzeć te same przestrzenie, usiąść na sofie, zajrzeć do kuchennych szafek, które przecież są puste, bo przecież ja już tam nie mieszkam. 

Zdałem sobie sprawę jak wolny jestem. Jak sobie ową wolność wypracowałem. M. ma 19 lat. Uśmiech pojawia się na mojej twarzy gdy widzę siebie z tamtego czasu, grubego, z pofarbowanymi na niebiesko srebrno włosami, zakompleksionego po czubek każdego z tych fake'owych włosów, które miały zasłaniać znienawidzoną rudość. I widzę siebie teraz. _____LUBIĘ TO______ Lubię to kim jestem, co mam. Jednak każdy kij ma dwa końce... ta wolność ma cenę więzienia. Przecież było łatwiej, M. ma łatwiej, bo ma jedną szkołę, bo drugą, bo rodzice dadzą na bilet do Warszawy, mało w tym odpowiedzialności. Czy odpowiedzialność jest więzieniem nawet w poczuciu wolności?

"Giętkości chcę!" wykrzykiwała Królowa Małgorzata w "Iwonie Księżniczce Burgunda".

"Stałości chcę!" krzyczy Adam.

sobota, 12 stycznia 2013

pod tytułem_________________________

sinusoidalny zmęczony zdenerwowany spięty rozkoncentrowany ugięty złamany smutny zgaszony gryzący wargi sprzeciwiający się pytający błądzący niewiedzący wkurwiony nie fair niesprawiedliwie dlaczego znowu tak chcący odpuścić niewyspany zmęczony smutny zły niezgadzający się oszukany zaskoczony zawiedziony niezaskoczony kłujący w środku boli serce boli ciało bolą oczy boli dusza i znowu i znowu spragniony wysuszony beznadziejnie beznadzijeny bez nadziei w beznadziej zdołowany gotujący rozemocjonowany na granicy domagający się zrozumienia bezsilny zbity z tropu szukający rozwiązań znowu czekający 

idę.odwrócić.kotlety.

już.

głodny rozdygotany trzęsący się spóźniony nieoczekiwany przerwany start znowu staram się zrozumieć śniący rzeczy męczące nie pamiętawszy ich rankiem biegunowy rzucający się zagryzam wargi autoagresywny posiniaczony poraniony zadrapany gardło w gipsie niestały bojący się pełen zazdrości

dość.dość.dość.dość

ilejeszcze?ilejeszcze?ilejeszcze?

kotlety.gotowe.

moje życie pod tytułem: "sraczka słowna", wieczny zwiastun, wieczny trailer, wieczna zajawka i dupa.

czwartek, 10 stycznia 2013

to świt_to zmrok________________

Chciałem napisać znowu o miłości i spotykaniu Ciebie. Chciałem napisać o Panu J, który ma 80 lat, dał mi krówkę - cukierka w prezencie i opowiada tak niesamowite historie, które są aż, tylko Jego życiem, że nagle uciekając w porównania nie sposób pomyśleć, że nasze życie jest... po prostu z gruntu inne. Może jeszcze o Nim wspomnę. Mógłbym napisać, że coś się udaje, a coś nie, że są konsekwencje i kłody pod nogi połączone z radością zdarzeń. Może napisać, że ktoś był, przyszedł, poszedł, ktoś przyjedzie. Ktoś przyjedzie, ktoś pojedzie, że tak i tak wypełnią się moje dni. Nie. Nie zrobię tego. To wszystko było  _____WCZORAJ_____ i dzisiaj znowu nie jest łatwiej. Jestem zmęczony. Coś okupione wysiłkiem, przynosi kolejne problemy. Brakuje sił, a nerwy większe i większe. Oddychać trudno. Wdech i wydech i ciężko. Dlaczego? Pytam. Błądzę i nie wiem.

wtorek, 8 stycznia 2013

Kto pyta______________?

W ciągu ostatnich kilku dni zostałem postawiony przed próbą odpowiedzi na wiele wydawałoby się egzystencjalnych, jak ciężko brzmi to słowo, pytań. Czy nie uważam, że życie jest banalne? Czy boję się śmierci? Czy wszystko musi mieć cel? Jak i, wydawałoby się, łatwiejsze pytania, na przykład:_____ Czego nie lubię? ______ Z radością okazało się, że znacznie łatwiej odpowiedzieć mi na te egzystencjalne pytania, niż na zwykłe: "Czego nie lubię?" O ile łatwo mi powiedzieć czego nie lubię jeść - marchewka z groszkiem gotowana - ohyda, o tyle odpowiedzieć czego nie lubię np. w ludziach, w świecie... nie umiem, nie wiem. Otaczam się takimi osobami, które akceptuję w pełni, nawet jeśli czasami coś mnie w nich denerwuje, np. konieczność wyspania się G. ponad wszystko, to jednak w konsekwencji uśmiecham się. Lubię tą Jej konieczność wysypiania się. Przykładów tu można mnożyć. Skoro czegoś nie lubisz, wywal to ze swojego życia. To przecież proste, prawda? Wracając do pytań z kategorii ciężkie - znam odpowiedź na każde z nich, natomiast kim jest ten kto je zadaje? No dobra, zostawmy ciekawość poznania odpowiedzi przez pytającego, który zna sam swoją odpowiedź, ale szuka konfrontacji i rozmowy,  jednakże ile jest istnień dookoła, które naprawdę nie wiedzą?

Jadąc dzisiaj do pracy czytałem darmową codzienną gazetę, znalazłem ją na siedzeniu już w metrze, zazwyczaj ich nie biorę. Na przedostatniej stronie moduł - "podaj dalej", czyli coś w stylu - "Widziałam cię na pasach na pl. Rodla w Szczecinie, spotkanie naszych oczu było niesamowite, chciałabym to powtórzyć, odezwij się, gdzie jesteś?" Po pierwsze zaskoczenie, że ludzie to naprawdę piszą (o ile nie jest to ściema gazety, ale przyjmijmy dla dobra tego posta, że to prawda), po drugie, czyż oni właśnie nie błądzą zadając te pytania? Swoją drogą dwa listy dotyczyły autobusu linii 57 (jest w ogóle taki?) w Warszawie, szczęśliwa linia błądzących 57. Najnormalniej w świecie zamieszkam na tej linii i może spotkam tam Ciebie? Sam zadając to pytanie - błądzę. 

Gdy pytałem Boga, dlaczego umarła moja Mama, nie dostałem odpowiedzi._____ Błądziłem._____Błądzenie czasami jest fajne, ale "wiedzenie" jest fajniejsze. Kto pyta, nie błądzi. Bzdura. _______________ ! 

niedziela, 6 stycznia 2013

Prezerwatywa__________

Pracuję (też) w kawiarni, dzisiaj właśnie. Niedziela. Od rana przychodzą tu rodzice z dziećmi, czasami w parach, czasami sam tata, lub sama mama (dając chwilową wolność współmałżonkowi) na zajęcia dla maluchów. Wykupują ciastka, chcą wszystko już, zupełnie jak ich dzieci, są poddenerwowani całą sytuacją, czuć to w powietrzu. Teraz już ich prawie nie ma... Sprzątałem i w miejscu gdzie jest kolejka widzę na ziemi prezerwatywę w opakowaniu._____ WHAT THE FUCK? _____ myślę sobie. Taka znaleziona prezerwatywa tworzy mnóstwo historii w głowie... Musiała komuś wypaść jak szukał gotówki... tylko dlaczego? Kupując dziecku ciastko wypada Ci w niedzielne przedpołudnie prezerwatywa z kieszeni... Nie mogę się oprzeć myślom o historiach związanych ze zdradą. Wyszedł, wyszła wczoraj na chwilę z domu pod pretekstem spotkania w gronie znajomych a zmierzając, no właśnie gdzie... klub gogo? prostytucja? wylotówka z Warszawy? Może wyobraźnia hula mi za daleko, ale sytuacja jest dość kuriozalna moim zdaniem.

Sex. Czasami piękny, namiętny, ostry. Obok sexu - zaufanie, albo jego brak. Sex - zapychacz i chwilowy uspokajacz naszego systemu nerwowego. Co nam daje? Kiedy jesteśmy singlami - chwilową bliskość, uwolnienie napięć? Nie ma w tym nic złego prawda? Kiedy jesteśmy w związku, czasami staje się obowiązkiem, czasami wypełnianiem zachcianek, w czym też nie ma nic złego, a czasami sex z miłością i namiętnością kończy się orgazmem ze łzami w oczach, wykrzykiwanymi słowami "kocham Cię..." i trwa... takie są najpiękniejsze, w reszcie jest pewna zwierzęcość... Jesteśmy zwierzętami? "tarcie tarcie tarcie - orgazm" A zdrada... kto zna jej smak? Ja pamiętałem zapach poranka dokładną pogodę i pierwsze spotkanie z ówczesnym partnerem. Udawanie. Koszmar. Skąd to? Skąd zdrady? Znowu kłuje w brzuchu. Było.____________ Co było a nie jest nie pisze się w rejestr. Bzdura.

sobota, 5 stycznia 2013

Początek _____

Zacznijmy.

Dla mnie___Dla ciebie____Dla Ciebie, który przyjdziesz_____ Z tego miejsca - 5 stycznia 2013 roku, wyzywam wszech świat jednocześnie składając obietnicę, że najpóźniej za rok o tej porze, będę się rozkoszował miłością z partnerem siedzącym obok mnie i napiszę posta, że mam to szczęście i ___kocham. ___Szczerze mówiąc mam nadzieję, że będzie to wcześniej niż za rok. Może na wiosnę już, no... moje urodziny to już high time. Oszukuję się, że nie chcę relacji. Chcę, bardzo. Moje poskręcane w środku ciało mi to mówi. _____Tak więc love is on the way________!


Czułem się dziś od rana jak okręt. Wszystko byłoby super, okręty są wielkie, mocne, silne, "z żelaza, stali", są pewne siebie. Tak się czuję. Jednak okrętem-mną miota nieustannie sztorm, już nie wiem z której strony nadejdzie fala, ogromna, uderza o mnie. Gdzieś płynę, mam kompas, ale nic nie widzę. Mam ochotę rozbić się o skały, bo trzymacie wyrywającego się steru w rękach jest co raz cięższe. Póki co płynę, ale takie poranki jak dzisiaj są niebezpieczne. ____Bardzo. ____

Ucinam C. Pozostanie mi filmik i wspomnienie miłych kilku spacerów______ . Dziękuję. Szkoda. Widocznie to nie Ty.

Czuję, że jak się zakocham świat zadrży. Ostatnio powiedziałem to w formie żartu wśród znajomych, słysząc własne słowa, poraziło mnie. Tak właśnie będę. Wszechświecie - wyzywam. Wzywam Ciebie.