sobota, 23 marca 2013

skurwiel_____________

Bohater tytułowy. Chrystus narodów. Tyłem chodzi. Rak.

Nieźle to sobie wymyśliłeś Ty tam, gdzieś, co nie wiadomo czy w ogóle jesteś. Naprawdę bić pokłony i gratulacje składać. Oczywiście, wspaniale, że dzięki temu skurwielowi dajesz nam czas się pożegnać. Wielka łaska. Za to wszystko?

Za oglądanie naszych Mam bez włosów. Za oglądanie naszych ojców rzygających krwią. Za nasłuchiwanie nocą czy nikt się nie dusi i proszenie nie wiadomo kogo, żeby już znowu była cisza. Za modlitwy, błagania: "ulecz nas Panie". Za wyrzuty sumienia. Za oglądanie bliskich pod kroplówkami wsączającymi jebaną chemię, pseudo lekarstwo, które niszczy łącznie ze skurwielem wszystko. Za słabość. Za odchodzenie. Za widoczność śmierci. Śmierci. Śmierci. Śmierci. Nie żyje. Umarła. Odeszła. Do zobaczenia.

Naprawdę nie można inaczej? Nie można tego było jakoś tak wymyślić, żeby nie było widać tych ułomności?

Na czym polega ta wyliczanka? Na kogo wypadnie na tego bęc? Moja kuzynka, niesłysząca, tracąca w brutalnym morderstwie swojego Ojca, znalazła Go, wszystko było pięknie, najbardziej wzruszający ślub świata, kiedy On, nie umiejąc mówić próbował wykrzesać z siebie przysięgę małżeńską, a na weselu była kapela, choć Oni nic nie słyszeli. 6 lat później. On 30ści z kawałkiem. Skurwiel. Rak. Rzyga żółcią. Ej Ty, nie za dużo?

Naprawdę nie można inaczej? Ja nie wiem co lepsze. Wziąłem na bary co mi dałeś.

A. trzymaj się. Jestem z Tobą, mam TO za sobą. Będzie bardzo źle. Kiedyś usłyszałem "nie musisz być dzielny". Nie musisz. Nie musiałem. Nie muszę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz