niedziela, 28 lipca 2013

przepis.na.głowę_______

Mam dla Was i dla Ciebie świetny przepis. Przepis na głowę. Przepis na zakalec. Zakalcem ma byc. Zakalcem się czuję dziś.

- pół tony myślenia o byłym szkarlatanie (jak to go S. ma zwyczaj nazywac). Te myśli są bo są. Bo się rozwija babrząca się finansowa sprawa, bo trzeba to skończyc i powziąc działania niefajne. I się te myśli rozpędziły. W agresję poszły. W złośc. Bo choc ma przejebną życiówę to jemu i tak zawsze będzie lepiej.

- tona porównywania się. I chuj, i chocbym się zesrał to nie będę miał tego jebanego kaloryfera, bo boiler był kiedyś, jak wpierdalałem czipsy zagryzając snikersami ze stresu. Nie będzie rzeźby, masy... Próbowałem, nie szło. No kurwa nie wyszło. A to bolało. Bo kurwa dwa metry mi się zachciało miec. I ten to ma tak a ten to tak. A ten w góry poszedł z takim fajnym brodaczem, a ten sie opala z tym modelem. Wyżej chuja nie podskoczę. Gdzie indziej mam te jebane mięśnie. Zobacz to kurwa.

Dodajemy do tego fajne rude kłaki, serce dobre, mózg, poczucie humoru, dystans i ironię, po szczypcie.

I JEB! te półtorej tony na to. Nie mieszamy. Przydeptujemy. Do piekarnika. 500 stopni. Na całe życie ustawiamy tajmer. Na węgiel. Na dym. Na srym. Zakalec gotowy.

Smacznego - Tobie i Wam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz