wtorek, 2 kwietnia 2013

nibylandia.nigdylandia___________

Najpierw rozbieg, szybciej szybciej szybciej i potem trzy susy, nogami na zmianę, lewa, prawa, lewa, raz, dwa, trzy_______LECĘ! Tak było w moich snach. Latanie nad lasami, wyżej i wyżej, oj jak było pięknie. Cicho, bez nikogo, ja sam, ruda małpa, przez sitko opalana, wolny. Taki miałem przepis na latanie w snach, na ucieczkę. To uczucie nie do opisania, do nibylandii, do której nigdy nie dolatywałem, bo zawsze dzwonił budzik - 6:30 i do budy, do rzeczywistości.

Nibylandia, spolszczenie, ___NEVERLAND - nigdy - kraina. Czyli nigdy do niej nie dotrzesz, jest na niby. Tak zawsze wspaniale mi się kojarzyło to słowo, a dzisiaj. Nawet słowo ___NIEBO, ma w sobie - nie . Co więcej, tłumaczy się z tego - nie - ów słowo. NIE BO. Bo co? Bo nibylandii nigdy nie będzie?

Coś tak właśnie dzisiaj czuję. W nibylandii jest ciepło, a tu już pół roku i kilka dni trwa zima i nie ma słońca. W nibylandii nie ma wody z oczu, która dzisiaj wylewa się ze mnie strumieniami. W nibylandii nie ma podejmowania decyzji i ciężarów, nie ma starzejącego się Ojca, co mnie przeraża, nie ma homofobicznej bratowej, która znowu dała upust swojej nienawiści wobec mnie, nie ma trwogi i zagubienia o jutrzejszą miłość, która ciągle nie nadchodzi, choć jest nad wyraz wyczekiwanym przeze mnie gościem.

Tutaj jest zimno. Tutaj boli. Tutaj ciągle bawię się ze swoim cieniem w chowanego i ciągle szukając nawet nie wiem czego. Tutaj znowu się zgubiłem trafiając znowu na samego siebie - ha! czyli jednak COŚ (kogoś) znalazłem. Świetnie. 

Pozdrawiam cię nigdykraino. Nie umiem latać. Zapomniałem? Przypomnisz mi?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz