czwartek, 4 kwietnia 2013

r___o...ze__._.__..._r.wa_____NIE!

Najbardziej zdumiewa mnie obecnie, gdy przy odśnieżaniu samochodu słyszę tak mnóstwo głosów ptaków. Dysonans poznawczy następuje mocny. Ta kakofonia śniegu kiedy słońce już powinno być wszystkim w głowie, wszystkim głowy tymczasem rozsadza rozsadza jego brak i chyba tym ptakom też. Ciekawe co mówią? Krzyczą?

Przetrwać. Przerwać. Nawet pogoda zmusza nas do PRZETRWANIA, nie dość, że do spełnienia przetrwania kilometry, do miłości przetrwania mile. To ten mróz i śnieg jakby nas przyciskał i delikatnie przesuwał granice. Dość. Nie. Przerwać to przetrwanie już. Nie ma co zwalać na śnieg i liczyć na przetrwanie, tak marnuje się dni. A słońce przyjdzie. Bo po śniegu zawsze świeci słońce, a po dole jest góra. Śmiech. Jeszcze raz: śmiech.

W metrze znowu on. Jebany przypadek. Bez spojrzeń. Bez kartek. Bez potu na plecach. Scenariuszy w głowie mnóstwo, że on da numer, albo, że wygrzebie, odszuka w domu i napisze zaraz z zapytaniem: Ojej, co się stało w palec? Ja bym cholera napisał. Zawsze jest tak, że scenariusz a jawa się mijają. Nie napisał. Zbrzydł nawet w tym niepisaniu. Nie spojrzał. 

Jutro wyjazd. 

Widną do serca zjeżdżać czas zacząć znowu czas. Skan głowy potrzebny niejeden codzienny. Radości szukać i do pudełek myśli wkładać. Spełnienia przyciągać liną do siebie. Nerwy zbijać jak w dwa ognie. Wzdychać. Chuj, że śnieg, ważne, że ja.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz