Czy jestem w stanie oddac tak długo zdobywaną samotnośc? Którą nareszcie jestem w stanie się cieszyc.
To jest ów pytanie, które przyszło dni kilka temu. Aż na spacer musiałem iśc, żeby sobie odpowiedziec. Ów odpowiedzi nie znalazłem. Ów. Uff.
Dzisiaj jest. Drugi wieczór z rzędu spędzam z G. Wspaniałośc. Gnijemy przed serialem, wystukując rytmy piosenek o nasze leniwe ciała, wyobrażając sobie, że jesteśmy w mieście na NY, w dzielnicy na B. Tymczasem G. zagra na weselu w mieście pod stolicą na S. a ja... znajduje odpowiedź. Że choc wdzięczny jestem naprawdę, to już nie chcę sam, albo z BFF seriali oglądac, nie chcę kupowac wina musującego dla siebie. I nie będę pisał dla kogo to chcę, bo już sam przyznaję rzygam tęczą w tym temacie.
Młodszy M. znajduje kawiarnianą miłośc życia. Ani ja nie korzystam z Jego myśli o mnie, ani on nie biegnie do mnie z każdym napotkanym zdarzeniem.
Starszy M. planował chyba na moje urodziny przyjechac i niespodziankę zrobic. Sam wyjechałem robiąc sobie niespodziankę. Nie odzywa się.
Odchodzicie? Odchodźcie. Przecież każdy ma swoją historię. Nawet Murzyn z hotelu przy Zawiszy placu, który wrócił skąd pochodzi.
Wszystko jest jasne. Naprawdę jest. Jesteś tuż za rogiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz